Jeśli potrafisz jeździć na rowerze, a znudziły cię już lokalne trasy rowerowe jednocześnie poszukujesz miejsca, gdzie podróżowanie rowerem jest jednym z najbezpieczniejszych form turystyki wybierz się na Bornholm.
Ta niewielka Duńska wyspa (o wymiarach 38 km równoleżnikowo i 28 km południkowo) na morzu Bałtyckim skusiła nas informacją o 250 km dostępnych tras rowerowych, zapowiedzią wspaniałych doznań wizualnych oraz co było dla nas zaskoczeniem również smakowych. Częstokrotnie nazwa Bornholm jest kojarzona z określeniem „miejsce stworzone dla rowerzystów”. Zaintrygowani postanowiliśmy naocznie to sprawdzić.
Na Bornholm można dotrzeć na wiele sposobów wybraliśmy prom z Kołobrzegu.Po 4,5 h rejsie dobiliśmy do portu w małej miejscowości Nexo. Objuczeni ekwipunkiem wyruszyliśmy na pierwszą trasę kierując się do Ronne (stolicy wyspy). Pierwsza,co nas uderzyło i jednocześnie zachwyciło to stan utrzymania tamtejszych dróg rowerowych. Wspaniale oznakowane,na wieluodcinkach asfaltowe nawierzchnie z niezliczoną ilością miejsc do zatrzymania się, prowadzące przez najbardziej malownicze rejony wyspy pozwalają dotrzeć do każdego wartego obejrzenia miejsca na wyspie.
Uderzające jest również to, jakim wyjątkowym statusem cieszą się tu rowerzyści. Nikomu nie przychodzi tu do głowy zastawienie dróżki rowerowej samochodem. Dotyczy to również skrzyżowań, gdzie każdy kierowca ustąpi pierwszeństwa rowerzyście nawet wtedy, gdy ten go nie posiada; jednym słowem rowerowy raj gdzie nawet najmłodsi rowerzyści mogą czuć się tu niesamowicie bezpiecznie.
Gdzie się zatrzymać – my zdecydowaliśmy się na kemping zlokalizowany 50 m od brzegu morza w stolicy Bornholmu, aby móc z tego miejsca wyprawiać się w każdym kierunku wyspy w końcu wszystkie drogi Bornholmu prowadzą do Ronne.
Pewnie teraz zapytacie się, co zwiedzać. W każdym punkcie informacji turystycznej dostaniecie niewielką mapkę wyspy oraz materiały w języku Polskim o najbardziej interesujących, a przede wszystkim nietuzinkowych atrakcjach wyspy. Kierując się posiadaną mapką postanowiliśmy jechać przed siebie zatrzymując się kiedy napotkamy na znak informujący o czymś interesującym lub wartym obejrzenia.
Zwiedzanie wyspy rozpoczęliśmy od cieplarni gdzie hodowane są różnorodne, niesamowicie barwne motyle. Wchodząc do szklarni jesteś wręcz nimi toczony, a ich barwy powodują, iż nie wiesz, w którą stronę zwrócić głowę,gdy przelatują tuż koło twej twarzy.
Następnie wyruszyliśmy na poszukiwanie czapki diabła jak się okazało kamienia o niespotykanym kształcie oraz miejscu pochodzenia umieszczonym na ścianie kościoła. A propos kościołów w swych wędrówkach nie możecie pominąć średniowiecznych, okrągłych kształtem, przypominających ule kościołów rotundowych pełniących nie tylko funkcje religijne, ale również dawniej służące jako budowle obronne oraz spichlerze do przechowywania żywności. Na wyspie jest ich cztery i na pewno rzucą wam się w oczy.
Niech was nie zmyli czy zniechęci stwierdzenie, iż rowerem po Bornholmie może się poruszać każdy. Jeśli dla was jazda na rowerze musi być wyzwaniem nic prostszego niż wybrać się na szlak wiodący Północnym brzegiem wyspy.
Napotkacie tam odcinki gdzie będziecie zmuszeni zejść z roweru tak strome są tam podjazdy. Wysiłek konieczny do ich pokonania zrekompensują wam widoki a szczególnie zapierająca dech w piersiach Jons Kapel. Jons Kapel to miejsce, które zaprowadzi cię na najpiękniejsze na wyspie klify przybierające tu fantazyjne kształty oraz formy. Na końcu szlaku znajdują się ruiny średniowiecznego zamku Hammershus. Kiedyś jedna z najpotężniejszych twierdz północnej Europy, dziś ruiny umieszczone na stromych zboczach granitowego masywu górują nad okolić i są widoczne z daleka zachęcają do ich obejrzenia.
Miłośników muzeów zachęcam do wstąpienia do największego zlokalizowanego W Ronne : Bornholms Museum. Odnajdziecie tu ekspozycje opowiadające kilkusetletnią historię wyspy. W muzeum istnieje możliwość poproszenia o polskiego przewodnika. Pracuje tu bowiem polka z pochodzenia, która chętnie oprowadzi was po wystawach muzeum w ciekawy, przyjazny i prosty sposób przybliżając najciekawsze fakty z życia i historii mieszkańców tej wyspy.
Będąc na Bornholmie nie można pominąć zlokalizowanych nad samym morzem wędzarni ryb. Tak świeżego i smakowitego wędzonego śledzia nie odnajdziecie nigdzie indziej. Bornholm szczyci się również lokalną winiarnią oraz posiada lokalne trunki charakteryzujące się specyficznym smakiem. Szczególnego rodzaju atrakcję jest tutejsza musztarda.
O atrakcją Bornholmu można jeszcze wiele i długo opowiadać. Muzeum motoryzacji, rolnictwa, fabryka czekolady, warsztaty ceramików i szklarzy, skupiska menhirów, urokliwe jary i wąwozy, niesamowicie kolorowe miasteczka oraz przepiękne widoki na morze dostarczą ci niezapomnianych wrażeń, które długo jeszcze po powrocie do domu będą głównym tematem rozmów ze znajomymi.
Po upływie 4 dni, 220 kilometrów spędzonych na rowerze opuszczając Wyspę czuliśmy żal, że już musimy wyjeżdżać. Przed oczami wciąż mamy te zapierające dech w piersiach widoki, niesamowicie kolorowe miasteczka, ślinka nam wciąż płynie na myśl o wędzonym śledziu. Widok roweru przywodzi wspomnienia o tych wszystkich szlakach, które przebyliśmy częstokroć zatrzymując się co kilkaset metrów (bo zawsze było coś do sfotografowania lub obejrzenia). Niestety nie starczyło nam czasu aby zobaczyć wszystko co jest tam do zobaczenia, ale wiemy iż Bornholm z poziomu siodełka rowerowego jest tysiąckrotnie atrakcyjniejszy niż gdybyśmy zdecydowali się go zwiedzić jakimkolwiek innym środkiem lokomocji.
Alicja Sznurkowska